Nie pamiętam już nawet ile blogów miałam za czasów
szkolnych. Aż uśmiech powraca na twarz kiedy sobie myślę, jak wtedy było dobrze
mi pisać. I jak głupia byłam, że skasowałam tamten czas.
Pisanie ułatwia, uspokaja, wycisza. Mnie zawsze. Teraz, gdy
jestem już dorosła, mam własną rodzinę, potrzebuje tego jeszcze bardziej niż
kiedyś. A człowiek marzył, by wreszcie dorosnąć…
Lecz dorosnąć do czego? Do bycia żoną, do codziennej walki z
własnymi słabościami, akceptacji wad ukochanego i uzmysławiania sobie jakie
własne wady w nas drzemią? A może do bycia matką, do porodowej traumy,
nieprzespanych nocy, kolek, wysypek, braku tchu. A jeszcze trzeba skończyć studia,
pozałatwiać urzędowe sprawki, ugotować, posprzątać, nie zapominając zdjąć rano
piżamę.
Tak właśnie wygląda dorosłość, z którą przychodzi się nam
zmierzać. Dookoła bombardują nas codziennie nowe tematy. Czasem ciężko jest
sobie z nimi poradzić. Dlatego serdecznie zapraszam do siebie, porozmawiajmy.
Wymieńmy się spostrzeżeniami, mądrościami, głupotami, tym wszystkim co
człowieka pobudza do działania.
Mam nadzieję, że razem będzie łatwiej i przyjemniej. W końcu
tak trudno być…
I.