poniedziałek, 10 października 2016

Nie pamiętam już nawet ile blogów miałam za czasów szkolnych. Aż uśmiech powraca na twarz kiedy sobie myślę, jak wtedy było dobrze mi pisać. I jak głupia byłam, że skasowałam tamten czas.

Pisanie ułatwia, uspokaja, wycisza. Mnie zawsze. Teraz, gdy jestem już dorosła, mam własną rodzinę, potrzebuje tego jeszcze bardziej niż kiedyś. A człowiek marzył, by wreszcie dorosnąć…

Lecz dorosnąć do czego? Do bycia żoną, do codziennej walki z własnymi słabościami, akceptacji wad ukochanego i uzmysławiania sobie jakie własne wady w nas drzemią? A może do bycia matką, do porodowej traumy, nieprzespanych nocy, kolek, wysypek, braku tchu. A jeszcze trzeba skończyć studia, pozałatwiać urzędowe sprawki, ugotować, posprzątać, nie zapominając zdjąć rano piżamę.

Tak właśnie wygląda dorosłość, z którą przychodzi się nam zmierzać. Dookoła bombardują nas codziennie nowe tematy. Czasem ciężko jest sobie z nimi poradzić. Dlatego serdecznie zapraszam do siebie, porozmawiajmy. Wymieńmy się spostrzeżeniami, mądrościami, głupotami, tym wszystkim co człowieka pobudza do działania.

Mam nadzieję, że razem będzie łatwiej i przyjemniej. W końcu tak trudno być…



I.